Siema! Ostatnio wpadła mi w łapy EP’ka wrocławskiego zespołu
Dead Dingo – „Crows and Bones”. Płytka wydana w marcu tak mi się spodobała, że aż postanowiłem ją tutaj zrecenzować :) Poniżej moje wypociny.
Max Pflegel / bruno graphy
Od strony muzycznej – mamy tu granie, które ciężko mi
jednoznacznie określić. Jeśli miałbym wrzucić Dead Dingo do jakieś szufladki,
poszedłbym zajebać stolarzowi kilka desek i zbiłbym nową szufladkę o nazwie
„mroczny chaotic-emo-hardcore”, lecz uważam to za zbędne…jest to po prostu
dobre granie latające sobie wokół sceny harcore’owej.
Na „Crows and Bones” znajdziemy 4 kawałki nagrane w Aurora
Studio (Luboń). W pisanie tekstów zaangażowany jest cały zespół, co w sumie nie
jest częstym zjawiskiem, szczególnie że wszystko układa się w spójną całość,
nie odnosi się wrażenia że każdy kawałek jest z tak zwanej „innej parafii”. Jest tak również pod względem muzycznym.
Piosenki mają dość podobną budowę ( w większości pierwsza połowa szybka, by
potem zwalniać powoli i przejść w następną) ale każda jest charakterystyczna i
wyjątkowa. Mamy tu świetne, szybkie, brudne riffy ( Collapse), smętny bas
wyskakujący momentami na pierwszy plan (Indian Giver), jazzowe melodie (Owl’s Speech),
częste zmiany tempa i depresyjny krzyk (szczególnie końcówka „Indian Giver”). Czego chcieć więcej? Chyba tylko ponownego
odtworzenia ;)
Od strony graficznej – layout płyty to zasługa gitarzysty
zespołu – Piotrka Czajki. Bardzo fajny digipack (moja ulubiona forma wydawnictw
CD!). W środku klasycznie teksty piosenek. Poniżej wrzucam foty
Podsumowując – mamy mocne, nisko-grające gitary, fajne
riffy, pełen emocji krzyk, mocne słowa i dobrą perkusję. Płyta bez wątpienia
bardzo dobra i jednolita stylistycznie, wszystko trzyma się kupy. Największą
wadą jak dla mnie jest to, że płyta szybko się kończy. Smaczku dodaje bez
wątpnienia fakt, że to nasz rodzimy zespół. Pomimo tego, że na co dzień nie
słucham muzyki z tego obszaru, to kawałki Dead Dingo naprawdę mi leżą i myślę
że jeszcze długo będę katował ta płytę ;) Myślę że każdy fan hardcore’u
przyzna, że Dingosi równo nakurwiają, a i sympatycy klimatów emo/screamo nie
pogardzą ich graniem! Płytkę można zakupić bezpośrednio od zespołu, można łapać kontakt przez facebooka, a 10 zł to mega mało za tak solidne wydawnictwo :)
Orson wokal
Przemek perkusja
Jacob bas
Tomek gitara
Piotrek gitara
Przemek perkusja
Jacob bas
Tomek gitara
Piotrek gitara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz